poniedziałek, 20 stycznia 2020

19/20 stycznia 2009

Dużo krwi. Jakaś kobieta usiadła z zakrwawiona twarzą. Był jasny, ciepły dzień... popołudnie. Gdzieś na polach byliśmy. W powietrzu atmosfera niepokoju. Gdzieś tam była mama, coś mówiła. Nie pamiętam co.

wtorek, 15 grudnia 2009

14/15 grudnia 2009

Spotkałam się z Jesusem, było bardzo fajnie. Byliśmy na plaży takiej w Lagunie, jakiś kawałek od brzegu były skały i jakby forteca. Pływaliśmy w wodzie, przjrzystej, takiej jak na pocztówkach. Ale bałam się popłynąć do tych skał. W pewnym momencie wszyliśmy na brzeg odpocząć i przyszli znajomi Jesusa. Nie znałam ich. Poszłam sobie popływać, dopłynęłam do skał, weszłam na nie. Były bardzo śliskie, a za nimi było już otwarte morze. Bałam się, że spadnę, ale jednak weszłam na nie a potem zeszłam i wróciłam na brzeg, dumna i szczęśliwa. Ale nikt tego nie widział, nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Powiedziałam Jesusowi, że to zrobiłam, ale on nie zwracał na mnie uwagi. Rozmawiał ze znajomymi, pili, śmiali się. To wstałam, ubrałam się, posprzatałam. Słońce zaczęło zachodzić, a oni zdecydowali się iść popływać. Poszłam sobie do jakiegoś pokoju i zaczęłam grać na pianinie. Widziałam jak oni pływają i jak skończyli. W pewnym momencie wszedł Jesus, całkiem pijany tak jak tata i powiedział, że jego nie obchodzi co ja o tym myślę, ale on zamierza najpierw odwieźć wszystkich swoich znajomych, a ja będę ostatnia. Było mi bardzo przykro jak on to mówił.

piątek, 9 października 2009

18/19 października 2009

Wsiadłam na statek wujka K. w zimny wietrzny dzień. Jakoś tak z zachodem słońca. Mieliśmy płynąć na północ zobaczyć lodowce. Płynęliśmy, ale były wielkie fale. Musiałam się bardzo dobrze i mocno trzymać, żeby nie wypaść za burtę. Potem kazali mi coś zrobić, coś ciągnąc. I ja to złapałam, takie wahadło to było. Prawie się urwało, ale przenosiło mnie to bardzo wysoko i bardzo nisko.
Wszędzie było tak mroźnie i śnieznie i chmury śniegowe.

***

Byłam w kościele. takiej dużej wielonawowej katedrze/. Trwała jakas uroczystość. Spotkalam ojca Pawła i on coś ode mnie chciał. Nie pamietam dokładnie. Ale chodziło o coś związanego ze ZPiT. Nie chciałam. Potem gdzies mignęła mi Beata K.

***

Pojechalismy z tatą uosiem i babcią gdzies nad jakiś zalew. Był taki jak basen- wychodziło się z szatni i tam obmurowane było wejście do wody. Poszliśmy poływać. Było ciepło, ale pochmurno. Cos wisiało w powietrzu, tak jakby burza. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam, ze tej wody bardzo szybko ubyło. A w takich pozostałych kałuzach było pełno glonó. Poszłysmy z babcia, żeby zobaczyć czy dalej nie ma gdzies dobrej wody do pływania. Szłysmy coraz dalej takim betonowym wałem. Weszłyśmy do tego zbiornika wodengo w kótrym się kąpałam wcześniej. Woda była ciepła. Szłyśmy a ja nagle zobaczylam, że jesteśmy bardzo daleko od brzegu, ze nasz grunt się robi coraz bardziej niepewny a po obyu stronach jest taka szeroka, bardzo szybko płynąca rzeka. Ciemna, ale odbijało się światło w niej. Babcia mówiła, ze możemy jeszcze dalej podejść, ale ja nie chciałam, zaczęłam się bać i kazałam zawrócić.
Zaczęłyśmy wracać i ja nagle prowadziłam amłą dziewczynkę za rękę, żeby odprowadzić ją do mamy. Tłumaczyłam jej coś o ludziach doroslych, dlaczego czasem postepują tak a czasem inaczej. Było ładnie ciepło słonecznie, spokojnie. Kiedy odprowadziłam ta dziewczynkę do matki ona ja zabrała i zaczęły się zbierać do wyjścia.

piątek, 25 września 2009

24/25 września 2009

Byłam gdzieś nad morzem lub jakimś jeziorem. Z Jesusem chyba. Szliśmy gdzieś po jakiś roztopach. Weszłam do wody, odważnie w białym podkoszulku, pod stopami poruszały się kłody drewna. Było zimno i słonecznie, jakaś wczesna wiosna.
Nagle znalazłam się na skraju falochronu nad morzem. Był sztorm, falochron strasznie długi. Ciemne granatowe niebo, padał deszcz. Musiałam przejść kawałek, byłam po ramiona w falującej wodzie. Były bardzo duże fale. Ktoś podawał mi rękę z drugiej strony, prąd był bardzo silny, woda się kłębiła, tu przy końcu falochronu gdzie miałam przejść na drugi jego fragment były wielkie spienione wiry.

***
Byłam gdzieś na ulicy, w jakimś mieście jakby arabskim, przy targu. W pięknej zwiewnej sukience trochę jak do tańca brzucha. Była ze mną jakaś starsza kobieta. Ona była służącą na dworze.
Nagle otworzyły się drzwi i weszłyśmy do pałacu. Takiego w arabskim stylu, tyle, ze on był ciemny. Było dużo schodów i półpięter i ładna posadzka.
Weszłyśmy i zaraz dołączyły do nas inne dziewczęta. Wszystkie piękne, młode, uśmiechnięte. W takich sukienkach jak ja. Miałyśmy jakiś film obejrzeć, albo coś razem robić. Wtedy wszedł taki wielki mężczyzna, dobrze zbudowany, z wąsami. Zaczął je przywoływać do porządku. Powiedział, że książę będzie nie zadowolony. Dziewczyny się uciszyły. Wtedy wszedł ten książę. Wszystkie uklękłyśmy. Był dość wysoki, blondyn, w takim arabskim stroju. Włosy miał długie i otaczało go dwóch służących z wachlarzami. Nam nie mozna było na niego patrzeć. Stałyśmy z ta służącą za kolumną. Jedna dziewczyna powiedziaął, zebyśmy się ukryły. Ale mimo wszystko ten piewrszy mężczyzna nas znalazł. Kazał wszystkim dziewczynom ustawic się w szeregu. One się trochę bały. Milczałyśmy wszystkie. Książę przeszedł koło nas. Nie mógł zobaczyc, że którejś brakuje. Ta służąca wypchnęła mnie na sam przód.
Wtedy on zaczął rozmawiać z tym, pierwszym mężczyzną, ze jego brat idzie. wszyscy się wystraszyli a książę się zniechęcił. Wtedy wszedł jego brat. Był otocozny małym dworem, ubrany na ciemno, niski i gruby. Z długimi paznokciami. łysy, brzydki. Podszedł do księcia i zaczął na niego wrzeszczeć, że chce swoje nałożnice, że książę nic z nimi nie robi. Wszysycy się bali. Nikomu nie można było patrzec na nich dwóch. Obaj książęta strasznie się kłócili. W pewnym momencie ten brzydki wyciągnął jedna dziewczyne na zewnatrz z szeregu. Zerwał z niej ubranie i pazurami zerwał jej twarz. Odrzucił płachtę skóry z twarzy, pusta bez oczu, taką jak maska. Któraś z dziecwzyn krzyknęła. Ten gruby tylko się roześmiał i poszedł. Wtedy wszysycy odetchnęli. Mogłyśmy wstać. Chciałyśmy wszystkie jak nbajszybciej stamtąd odejść. Ten piekny książe gdzies sobie poszedł. Doszłysmy z tą służącą do drzwi, chciałysmty wyjść, ale wtedy ten pierwszy mężczuyzna powiedział, z enie możemy, że teraz znamy juz tajemnice i nie możemu nigdy więcej wyjść z pałacu. Stałyśmy tak i patrzyłysmy na ludzi na ulicy, jak ciekawie zaglądają do środka pałacu. Bardzo chciałyśmy wyjść, ale nie mogłyśmy.

środa, 1 lipca 2009

30.06/01.07 2009

Finlandia. Byłyśmy z Anną w jakiejś sali takiej jak w urzędzie. Duzo ludzi, jakieś występy. Miałyśmy tylko oglądać, ale podeszła jakaś kobieta i powiedziała, że mamy wystąpić jako modelki w czymś tam i że mamy iść się wsytylizować. Anna dłygo nie przychodziła do przebieralni. Chodziłam, sprawdzałam co się dzieje.
Nagle okazało się, że idziemy na imprezę do kogoś. Mieszkania takie jak u dziadostwa. Wchodziliśmy po schodach, gadaliśmy. Nagle ktoś z tłumu ludzi rzucił, że idzie gospodarz. Zaczęliśmy szybciej wchodzic po schodach. Zdążyłam wejść do mieszkania (było w nim bardzo duzo ludzi) a za mną zgarnęli faceta. Usiadłam pod ścianą i czekałam aż sobie gospodarz pójdzie. Usiadła obok mnie Kamila (ta z Oazy) zaczęłyśmy rozmawiać, ona powiedziała, że jest z Anglii, że chce jeszcze do Polski przyjechać do Stanów.
Ppotem przyszedł ten koleś co go zgarnęłi z jakąś aluzją, że ja ostatnia weszłam, że jemu też pozwolili wejść, ale on powiedział, że łaski nie chce. Zaczął mnie potem całować to go odepchnęłam, potem zaczął całować Kamilę.
Wyszłam z mieszkania. Zaczęłam iść do domu. Miasto jak Łomża tyle, że w Finlandii. Nagle podszedł do mnie brzydki niski blondyn. Spytał się czy mam pieniądze. Powiedziałam mu, że nie mam chociaż miałąm karte w kieszeni. Spytał się na ile wycenię to, że on mnie nie pobije. Powiedziałam mu, że jakbym miała to bym mu wszystkie pieniądze oddała. To on mnie zgarnął i powiedział, ze idiziemy poszukać dealerów to coś porobimy. Poszłam z nim. Szliśmy tak jak przy dworcu starym autobusowym. Rano, słonecznie i ciepło.
Nagle zauważyłam, że na przystanku stoją ludzie. Poszłam z nim jeszcze kawałek i zawróciłam przez ulicę. Podeszłam do jednego żołnierza. Rzmawialiśmy po angileksu. Powiedziałam mu, że jeden koleś chce mnie pobić, czy on mi pooże. Zgodził się. Wsiadłam z nim do autobusu. Zaczął mówic, że ten koleś to jego ulubiony typ. Potem zaczęłi gadać ze sobą. Oni byli razem w grupie.
Byłam w domu. Oni dwaj mnie uwięzili. Stałam w przedpokoju, słyszałam jak rozmawiają, nagle przy drzwiach od łazienki znalazłam mame, gołą. Siedziała tam. Spytałam się o co chodzi. Zaczęła coś mówić o osobie która włożyła to chdzące dziecko do jej brzucha. Mówiła mi, że nie warto uciekac od nich.

sobota, 6 czerwca 2009

4/5 czerwca 2009

Śniło mi się, że położyłam się spać po jakiejś duuużej rodzinnej imprezie. Spaliśmy u kogoś w domu na Noljace, na podłodze. Było bardzo ciepło, cicho, wszyscy spali. Było jasno. Zaczęłam lunatykować i wyszłam przez okno. Chciałam zobaczyć jakąś sukienkę w sklepie. Nagle mama złapała mnie za ramię. Kazała wrócić do domu, spać, bo niedługo wszyscy wstaną i trzeba gdzieś jechać. Obudziłam się tam stojąc na bardzo zielonej trawie w słońcu, ptaki śpiewały, była lekk amgła i mokre od rosy kwiaty, żółte, dużo. Oblepiały stopy.

niedziela, 3 maja 2009

2/3 maja 2009

Byłam w Łomży. Jakiś słoneczny dzień. Czekałam na przystanku na autobus. Nagle podeszła do mnie Agnieszka G. I Karolina G. Zaczęłyśmy rozmawiać. Nie pamiętam o czym. One paliły. Były mi wrogie. Potem pojawił się chłopak. Rudy. Z kolczykiem w uchu. Zaczął mi robić wyrzuty, że nawet nie pamiętam jego imienia. Ale ja wiedziałam, ze to Adzin, Adrian który się powiesił. I nie mogłam zrozumiec dlaczego on jest tu, skoro on nie żyje. Jak oni mogli to ukryć i dlaczego. Powiedziałam mu że pamiętam, że był Adrian, Karolina i Krzysiek. To się uspokoił trochę. Zaczął mnie pytac o Jesusa. Czy on jest moim nażeczonym, patrzył się na różaniec na moim palcu. Powiedziałam mu, że nie że Jesus nie jest moim nażeczonym. To on zaczął się pytać jak mogłam im to zrobić, Tak wyjechać, a oni muszą cierpieć w Polsce. Że miałam wyjechac na 3 miesiące a juz jestem prawie rok.

Latolankatu. ciepły dzień ale z deszczem, z bardzo dużym deszczem. Jakieś spotkanie z dużą ilością ludzi. Właśnie się skonczyło. Chciałam wyjść wcześniej, ale musiałam poczekać na dziewczyny. I na Izę. Wyszłam je szybko odprowadzić, chciałam zostać sama. Szłyśmy tak i ja szłam boso po chodzniku w deszczu. Strasznie padało. Bardzo się ucieszylam bo autobus szybko przyjechał i one wsiadły do autobusu. Zaczęłam wracać i mijać po drodze bardzo duzo ludzi.